Postać w czarnym płaszczu obserwowała podwórze domu
należącego do Susan. Jego czarny płaszcz łopotał złowrogo na wietrze, a on sam
uśmiechał się podle knując plan zniszczenia świata. To było jego marzenie od
dawna, ale by to zrobił potrzebował mocy, a tej nie miał, ale bez niej nic mu
się nie uda. Nie wiedział jeszcze, jak zdobędzie moc, ale był zdeterminowany by
ją zdobyć i uczynić się władcą świata.
Uśmiechnął się podle na samą myśl wyobrażenia sboie świata w jego władaniu. Świta pełnego cierpienia i bólu, gdzie ludzie będą umierać jeden po drugim jak muchy.
Sam nie wiedział, kiedy zaczął się śmiac na tę myśl, która tak go cieszyła. Do śmiechu turował mu łopot jego peleryny, która łopotała niczym skrzydło najczarnijeszego kruka na tle księżyca świecącego białym blaskiem, a który krakał przeraźliwie i przypominał tym samym jego śmiech niosący się po całej ulicy.
Musiał się opanować, bo inaczej Susan dowiedziałaby się o jego obecności, a tego nie chciał, chciał ją zaskoczyć by ją zabić z zaskoczenia i przejąc jej moc dla siebie, by panować niepojęcie przy boku swoje królowej.
Jego ukochana była piękna, blada jak księżyc z długimi czarnymi jak noc włosami i soczyście zielonymi oczami niczym dwa szmaragdy ukryte w jakiejś pięknej natury posągu greckiej bogini. Kiedys słyszał o pięknej bogini ludzi, która nazywała się Afrodyta. Oglądał jej posągi i choć nie przypominała mu jego ukochanej, uważaj je zarównie piekne. Gdy w końcu zamierzał przejąc władze, nie zamierzał niszczyć tch posągów i greckiej kultury, uwielbiał ją, była taka piękna, jak jego przyszła królowa. Ale reszte świata zamierzał wyrżnąc w pień i nie mieć przy tym żadnej litości ,a już zwłaszcza do osób piękniejszych od jego ukochanej, tak pięknych jak Susan, której nienawidził. Wielokrotnie obserwował, ją gdy spała nawet wtedy wyglądała pięknie, nienawidził jej za to, powinna być brzydka, by tylko jego ukochana była piękna.
21:27
Zbliżał się świrt, więc musiał, wracać do swojej ukochanej i ich ulubieńca, czarnej pantery o imieniu Black Fire. Oboje uwielbiali czarny kolor dlatego tak dużo go mieli, cały ich pałac był w tym kolorze, wszystko w nim było, nawet ogień pochodzi i ogień w kominku, który mimo to rozświetlał pokoje miłym blaskiem.
W blasku ognia jego królowa wyglądała jeszcze piękniej, ale nie tak samo jak Susan, która nawet w ciemności była piekna.
Nie mógł się już doczekać kiedy się jej pozbędzie i zasiądzie na tronie całego świata ale przedtem musiał się pozbyć Susan i jej popleczników, z zwłaszcza tego najbliższego Cornelii, która choc nie była tak piękna jak Susan to i tak go wkurzała, bo była mądra i przyjaźniła się z Susan. Może gdyby tak nie było, nie pałał by do niej nienawiścią, ale było inaczej i tak właśnie było.
Wstał z dachu i skoczyłw górę do gwiazd, peleryna falowała na wietrze jak chorągiewka albo flaga ameryki, które widział na każdym kroku. Już nie długo miały je zastąpić flagi jego własnego królestwa. Oczywiście byłby na nich kolor czarny, nie mógł władac królestwem ciemności bez czarnego koloru, poddani by się wtedy od niego odwrócili ,a miał ich sporo, cała armie która gotowa, była na każdy jego rozkaz dotyczący zniszczenia ziemi, a który miał sie rozpocząć wkrótce.
Dotarł do swojego pałacu w kilka minut jego królowa spała na ich czarnym łożu. Oa jeszcze tego nie wiedziała, ale on wiedział, że był w ciąży i miała mu niedługo urodzić następcę tronu, który przejąłby władze po nim, gdyby mu się znudziła. Już wiedział, jak go nazwie i jego imie wraz z przydomkiem Księcia Ciemności miało budzić strach w sercach wrogów ciemnego królestwa a też i jego sprzymierzeńców, którzy słuchaliby się go ze strachu w obawie przed zniszczeniem, taki były potężny i tyle mógł przyszły Książe, który na imię miał mieć Lucyfer, po wielkim władcy piekieł, jakiego wymyślili sobie ludzie. Władca uważał, że zasieje tym samym strach także w ludziach, którzy bali się Lucyfera, to ułatwiłoby mu podbicie ludzi i ich zniszczenie.
Tak, to był plan pomyślał kładąc się obok swojej królowej, która leżała naga. Przysunął się do jej ciepłego ciała i zasnął śniąc o Księciui i królestwie.
Uśmiechnął się podle na samą myśl wyobrażenia sboie świata w jego władaniu. Świta pełnego cierpienia i bólu, gdzie ludzie będą umierać jeden po drugim jak muchy.
Sam nie wiedział, kiedy zaczął się śmiac na tę myśl, która tak go cieszyła. Do śmiechu turował mu łopot jego peleryny, która łopotała niczym skrzydło najczarnijeszego kruka na tle księżyca świecącego białym blaskiem, a który krakał przeraźliwie i przypominał tym samym jego śmiech niosący się po całej ulicy.
Musiał się opanować, bo inaczej Susan dowiedziałaby się o jego obecności, a tego nie chciał, chciał ją zaskoczyć by ją zabić z zaskoczenia i przejąc jej moc dla siebie, by panować niepojęcie przy boku swoje królowej.
Jego ukochana była piękna, blada jak księżyc z długimi czarnymi jak noc włosami i soczyście zielonymi oczami niczym dwa szmaragdy ukryte w jakiejś pięknej natury posągu greckiej bogini. Kiedys słyszał o pięknej bogini ludzi, która nazywała się Afrodyta. Oglądał jej posągi i choć nie przypominała mu jego ukochanej, uważaj je zarównie piekne. Gdy w końcu zamierzał przejąc władze, nie zamierzał niszczyć tch posągów i greckiej kultury, uwielbiał ją, była taka piękna, jak jego przyszła królowa. Ale reszte świata zamierzał wyrżnąc w pień i nie mieć przy tym żadnej litości ,a już zwłaszcza do osób piękniejszych od jego ukochanej, tak pięknych jak Susan, której nienawidził. Wielokrotnie obserwował, ją gdy spała nawet wtedy wyglądała pięknie, nienawidził jej za to, powinna być brzydka, by tylko jego ukochana była piękna.
21:27
Zbliżał się świrt, więc musiał, wracać do swojej ukochanej i ich ulubieńca, czarnej pantery o imieniu Black Fire. Oboje uwielbiali czarny kolor dlatego tak dużo go mieli, cały ich pałac był w tym kolorze, wszystko w nim było, nawet ogień pochodzi i ogień w kominku, który mimo to rozświetlał pokoje miłym blaskiem.
W blasku ognia jego królowa wyglądała jeszcze piękniej, ale nie tak samo jak Susan, która nawet w ciemności była piekna.
Nie mógł się już doczekać kiedy się jej pozbędzie i zasiądzie na tronie całego świata ale przedtem musiał się pozbyć Susan i jej popleczników, z zwłaszcza tego najbliższego Cornelii, która choc nie była tak piękna jak Susan to i tak go wkurzała, bo była mądra i przyjaźniła się z Susan. Może gdyby tak nie było, nie pałał by do niej nienawiścią, ale było inaczej i tak właśnie było.
Wstał z dachu i skoczyłw górę do gwiazd, peleryna falowała na wietrze jak chorągiewka albo flaga ameryki, które widział na każdym kroku. Już nie długo miały je zastąpić flagi jego własnego królestwa. Oczywiście byłby na nich kolor czarny, nie mógł władac królestwem ciemności bez czarnego koloru, poddani by się wtedy od niego odwrócili ,a miał ich sporo, cała armie która gotowa, była na każdy jego rozkaz dotyczący zniszczenia ziemi, a który miał sie rozpocząć wkrótce.
Dotarł do swojego pałacu w kilka minut jego królowa spała na ich czarnym łożu. Oa jeszcze tego nie wiedziała, ale on wiedział, że był w ciąży i miała mu niedługo urodzić następcę tronu, który przejąłby władze po nim, gdyby mu się znudziła. Już wiedział, jak go nazwie i jego imie wraz z przydomkiem Księcia Ciemności miało budzić strach w sercach wrogów ciemnego królestwa a też i jego sprzymierzeńców, którzy słuchaliby się go ze strachu w obawie przed zniszczeniem, taki były potężny i tyle mógł przyszły Książe, który na imię miał mieć Lucyfer, po wielkim władcy piekieł, jakiego wymyślili sobie ludzie. Władca uważał, że zasieje tym samym strach także w ludziach, którzy bali się Lucyfera, to ułatwiłoby mu podbicie ludzi i ich zniszczenie.
Tak, to był plan pomyślał kładąc się obok swojej królowej, która leżała naga. Przysunął się do jej ciepłego ciała i zasnął śniąc o Księciui i królestwie.
Obudził go cichy szept obok ucha. Śnił o tym, że zabijał
Susan i zabrał jej moc, o której nie wiedziała, ale to w sumie dobrze, bo mógł
ją jej ukraść bez wysiłkju.
-Arghh… Milordzie, wstawaj, ktoś robi śniadanie.
-Co? – odpowiedział Milord zaspanym wzrokiem i powrócił do
swojej krainy
-Nie zasypiaj, miałeś władnąć światem! – powiedziała
oburzona kobieta i poszła do kuchni
-Wiem, wkrótce się to stanie, jak tylko ta smarkula da mi
się zabić, Arghhh… Wtedy świat mi się pokłoni do kolan! Hahaha! Ale najpierw
zjedzmy śniadanie. – powiedział jak zaburczało w brzuchu
Zjedli śniadanie, rozmawiając o planach i układając je. Nie
mogli się doczekać następnego dnia.
Po południu do drzwi ich zamku zadzwonił dzwonek, a zaraz
potem drzwi się otworzyły.
-Widzisz piękna, to ten młody o którym ci mówiłem. To nasza
broń przeciwko Susan, na pewno mu się uda ją omotać, wszystkie nastolatki takie
teraz są. Musimy czekać do jutra i obmyślić szczegóły. Wejdź, mój drogi. –
powiedział Milord i zaprosił go do środka.
-Ależ dziękuję, Milordzie. To zaprawdę wielki zaszczyt,
Milordzie. Mam nadzieję, że sprostam twoim oczekiwaniom. – powiedział
tajemniczy i przekroczył próg, a drzwi za nim się zamknęły. Na zewnątrz nastała
ciemność i tylko pojedyncze kruki czasem krukały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz